wtorek, 22 marca 2016

Stół słowa Bożego, czyli o ambonie słów kilka

 Ambona, zwana stołem słowa Bożego, obok ołtarza, czyli stołu ofiary, jest jednym z najważniejszych elementów sakralnych wnętrz. Skąd wziął się model, który posłużył za wzór ambony? Czy pierwowzorem był pulpit lektora w szkole? Czy może warto też zwrócić uwagę na żydowską bimę, czworoboczne lub ośmioboczne, centralnie umieszczone podwyższenie w synagodze, przykryte daszkiem, baldachimem lub kopułą, skąd odczytywano Pismo Święte? Nie wiadomo, jaka jest dokładnie geneza...


 Bima zabytkowej synagogi w Tykocinie
 
 Sama forma ambony podyktowana była głównie względami praktycznymi. Wstępując na podwyższenie, głoszący liturgię Słowa był lepiej słyszany i widziany przez zgromadzonych. Takie podwyższenie dla czytania Pisma potwierdzają źródła już w III i IV wieku. W okresie późnego Średniowiecza, nad ambonami zaczęto dodawać daszek, który dodatkowo polepszał akustykę. Ambona jednak w swym najbardziej popularnym kształcie, złożona z: podstawy, korpusu z parapetem, schodków, zaplecka i baldachimu, ukształtowała się ostatecznie w wieku XVI.
 Ambony początkowo umieszczano bliżej ołtarza, w prezbiterium, potem przesuwano coraz bliżej wiernych,  w głąb nawy, aby Słowo było lepiej słyszane przez wielu. W kościołach romańskich,  umieszczano czasem dwie ambony: jedną do głoszenia Ewangelii, drugą do czytania lekcji. Czasem nawet, w wiekach średnich, w jednej świątyni były 3 ambony: do czytania Ewangelii, do czytania z proroków i do przepowiadania. W okresie gotyku ulokowano ostatecznie ambonę przy filarze w nawie lub przy bocznej ścianie.
  Wyniesienie głoszącego słowo Boże nabrało również z czasem wymiaru symbolicznego. Słowo ambona pochodzi z greki, od czasownika "wstępować, wchodzić" a sama ambona symbolizuje Chrystusa nauczającego. Średniowiecze przyniosło ze sobą również symboliczne dekoracje ambony oscylujące wokół motywów biblijnych i związanych ze słowem Bożym. Ambona miała podkreślać godność słowa Bożego i stałą obecność Chrystusa, który działa poprzez Słowo mocą Ducha Świętego. Stąd na podbiciu baldachimu najczęstszym motywem jest gołębica symbolizująca Ducha Świętego. Czasem motyw gołębicy pojawia się również na zaplecku.
 
 
Baldachim ambony w kościele św. Bartłomieja w Jezioranach z gołębicą na podbiciu
 
 Ogromnie ważnym elementem symbolicznym ambon, jest ich zwieńczenie. Program ikonograficzny zwieńczeń obejmuje: Chrystusa triumfującego, odniesienia do Tablic Prawa  czy do Sądu Ostatecznego, a nawet pelikana karmiącego krwią ze swojej piersi pisklęta, co jest bezpośrednim nawiązaniem do ofiary krwi Chrystusa.
 
 
Pelikan karmiący młode wieńczący ambonę w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Kanigowie
 
 
Mojżesz z dekalogiem na zwieńczeniu ambony z kościoła św. Katarzyny w Lubominie
 
 Szczególnie ciekawe zwieńczenie ambony możemy podziwiać w kościele św. Katarzyny w Henrykowie. Zobaczyć tam można i Tablice Dekalogu, symbol Starego Prawa, i anielskie główki, i trąbę wzywającą na Sąd Ostateczny, i krzyż będący odwołaniem do ofiary Chrystusa. Symbolicznie nawiązano zatem do Bożego Prawa i zbawczej mocy Chrystusowej ofiary.
 
 
 Ambona z kościoła św. Katarzyny w Henrykowie
 
 Chrystologiczny charakter symboliki ambony podkreślają czasem monogramy Jezusa. Litery X (Chi) i P (Rho), monogram składający się z nałożonych na siebie pierwszych liter greckiego Christos, umieszczony został, na przykład na korpusie ambony kościoła w Henrykowie. Najczęstszymi motywami ikonograficznymi, które pojawiają się w na korpusach ambon są jednak przedstawienia czterech ewangelistów, rzadziej doktorów Kościoła. Pojawia się tu również motyw księgi Pisma Świętego.
 Zazwyczaj ewangeliści przedstawiani są ze swoimi atrybutami, jak w sanktuarium św. Brunona w Bartoszycach.  Przy św. Łukaszu widzimy cielca, przy św. Janie - orła, przy św. Mateuszu - anioła, a przy św. Marku- lwa. Na tamtejszej neogotyckiej ambonie zobaczymy także wizerunki ojców i doktorów Kościoła np. św. Augustyna, czy św. Ambrożego.
 
 
 
Korpus ambony z kościoła św. Brunona w Bartoszycach
 
 Ciekawym przykładem jest także ambona z kościoła ewangelickiego w Sorkwitach, gdzie na korpusie, oprócz ewangelistów, pojawia się postać Chrystusa Zbawiciela Świata z globem ziemskim zwieńczonym krzyżem. Na barierze schodków ambony widzimy  tam płaskorzeźbioną postać św. Jana Chrzciciela, trzymającego na ręku baranka. To jawne nawiązanie do Baranka Bożego, czyli Chrystusa, którego przyjście zapowiadał właśnie św. Jan Chrzciciel. Niedaleko św. Jana widnieje postać św. Piotra, któremu Chrystus przekazał opiekę nad Kościołem słowami Ewangelii wg św. Jana: "Paś baranki moje". Św. Piotr stał się zatem Pasterzem Kościoła, i w tym aspekcie - sukcesorem Chrystusa na Ziemi. Św. Jan z kolei, zapowiadał przyjście Pana. Pisano o nim: "On jest tym, o którym napisano: Oto Ja wysyłam mojego posłańca przed Tobą, aby przygotował Twoją drogę przed Tobą." (Mt. 11, 10). Tak oto na jednej ambonie spotkali się św. Jan - poprzedzający przyjście Jezusa, prorok i św. Piotr- swego rodzaju następca Chrystusowy, Pasterz ludu.
 
 
Ambona w kościele ewangelickim w Sorkwitach
 
 Ambona, podkreślająca prymat słowa Bożego, była szczególnie akcentowanym elementem w świątyniach protestanckich. Szczególnym przykładem jest szesnastowieczna ambona z bazyliki św. Jerzego w Kętrzynie, gdzie na balustradzie oprócz, np. przedstawienia św. Pawła i Chrystusa, widzimy podpisane podobizny religijnych reformatorów: Filipa Melanchtona i Marcina Lutra.

 

 
Marcin Luter na manierystycznej ambonie w Kętrzynie
 

 Luteranie przenieśli ambonę w okolice ołtarza. Od XVIII wieku łączono ją nawet z ołtarzem, tworząc jednolitą konstrukcję z centralnie umieszczoną amboną, na którą wejście znajdowało się zazwyczaj, jak w przypadku kościoła w Rańsku, za ołtarzem. Tak oto powstały tzw. ołtarze ambonowe.
 
 
Ołtarz ambonowy z kościoła w Rańsku
 
 
Wejście na ołtarz ambonowy w Rańsku
 
 Czasem i podpory ambony mają bogate dekoracje. Najciekawszymi przykładami są podpory spersonifikowane. Najczęściej korpus ambony w pocie czoła dźwiga biblijny Samson. Wyjaśnienie tego może być zgoła prozaiczne. Imię Samson pochodzi bowiem od hebrajskiego "szamen", co oznacza "silny", a sam Samson był uosobieniem bohaterstwa i siły. To on gołymi rękami zabił lwa i pokonał armię Filistynów za pomocą oślej szczęki. Taką podporę z Samsonem znajdziemy, na przykład, we fromborskiej archikatedrze czy w kościele św. Barbary w Rogóżu.
 
 
Atlant dźwigający ambonę w kościele św. Barbary w Rogóżu
 
 
Samson jako podpora ambony z kaplicy św. Jerzego we fromborskiej Archikatedrze
 
 Niekiedy Samsona w roli podpory zastępuje postać anioła, jak w przypadku ambony z  ewangelickiego kościoła w Sorkwitach, czy ambony z bazyliki kolegiackiej w Dobrym Mieście, gdzie dodatkowo, "dla wygody", aniołowi położono na głowie poduszkę.
 
 
Podpora ambony z kolegiaty w Dobrym Mieście
 
 Warto wspomnieć, że obecnie ambony umieszcza się głównie obok ołtarza, w miejscu, które jest dobrze widoczne. Nie ma już potrzeby akustycznych daszków, gdyż z powodzeniem tę rolę przejęło nagłośnienie. Wymaga się jednak, by ambona połączona była na stale z podłogą. Czy zachowała swoją symboliczną wymowę? Na pewno zredukowano jej program ikonograficzny, zawsze jednak pozostanie ważnym elementem symbolicznym sakralnego wnętrza.
 
Literatura:
Baldock J.:  Symbolika chrześcijańska
Poznań 1994
 
Biedermann H.: Leksykon symboli
Warszawa 2001


Carr-Gomm S.: Słownik symboli w sztuce
Warszawa 2001
 
De Capoa Ch.: Stary Testament. Postacie i epizody
Warszawa 2007

Kopaliński W. : Słownik symboli
Warszawa 2006
 
Lurker M.: Słownik obrazów i symboli biblijnych
Poznań 1989
 
Nadolski B.: Ambona. Historia, znaczenie, symbolika
Kraków 2008

Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy
Częstochowa 2005
 
Tresidder J.: Słownik symboli
Warszawa 2007
 
Walczak R.: Symbolika i wystrój świątyni chrześcijańskiej
Poznań 2005
 
Wawrzyniak W.: Sacrum w architekturze
Wrocław 1996


Zuffi S.: Nowy Testament. Postacie i epizody
Warszawa 2007
 

sobota, 19 marca 2016

Tęcza w Kościele

 
 Wkraczając do kościoła, wkraczamy do strefy sacrum, jednak nawet i ta strefa, na wzór dawnego Namiotu Spotkania, podzielona jest jeszcze dodatkowo na strefę świętą i najświętszą. W Namiocie Spotkania te dwie przestrzenie oddzielone były rozwieszoną na słupach zasłoną. W kościele  wyróżnić możemy nawet 3 strefy:
-przedsionek (kruchta, narteks) strefa wejścia dla grzeszników i katechumenów,
-nawa – strefa ziemska, dla chrześcijan,
-prezbiterium- strefa najświętsza, strefa niebiańska, dla duchowieństwa.
 
Zaznaczenie strefy prezbiterium i strefy nawy w kościele św. Józefa w Kobułtach
 
 Przy tak jasno wytyczonych strefach i podziałach, konieczne staje się również wytyczenie ich czytelnych granic. Przedsionek od kościelnej nawy oddzielają zazwyczaj drzwi. Inaczej się ma sprawa z podziałem między strefą nawy a strefą prezbiterium, czyli podziałem na strefę świętą i najświętszą. Czytelną granicą między tymi przestrzeniami jest łuk tęczowy, czyli łuk spinający miejsce przecięcia nawy głównej, albo transeptu, z prezbiterium.
 Tęcza od wieków była oznaką obecności Boga, pomostu łączącego Ziemię z Niebem. W Księdze Rodzaju Słowa Boże potwierdzają znaczenie tęczy, jako symbolu przymierza „Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią” (Rdz 9,13). To tęcza była znakiem pojednania po tym, jak wody potopu zmyły ludzkie niesprawiedliwości, które wywołały gniew Boga. Połączenie światła, barw, spinało to co widzialne i pod stopami, z tym co nieokreślone, u góry, tajemnicze i odległe. To na końcu tęczy, według legend, były ukryte skarby. Jej też patronowała grecka bogini Iris, córka Taumasa, posłanniczka między bogami a ludźmi, która rozpinała ten wielobarwny łuk na niebie.
 Łuk tęczowy zatem dzieli strefę świętą od najświętszej, strefę śmiertelników i tego, co boskie. Nic dziwnego zatem, że ikonografia łuku i belki tęczowej wymaga szczególnej uwagi. Tym który połączył świat Boże i ludzki, i zjednoczył najpełniej te dwie sfery  poprzez swoją podwójną naturę był Chrystus. Jego śmierć i zmartwychwstanie dopełniły proroctw i sprawiły, że dzięki jego ofierze, śmiertelnicy mogą dostąpić zbawienia i przekroczyć granicę strefy Ziemi i Nieba, granicę wyznaczaną symbolicznie przez łuk tęczowy. Przedstawienie Chrystusowej ofiary na krzyżu jest zatem najczęściej spotykanym elementem ikonograficznym na belce tęczowej. Zobaczyć tam możemy albo, jak na przykład w kościele św. Wawrzyńca w Klewkach,  Grupę Ukrzyżowania (Chrystus na krzyżu z postaciami Matki Bożej i św. Jana Ewangelisty), albo sam krucyfiks, np. w sanktuarium w Krośnie. Krzyż na belce tęczowej pojawia się w jej centralnym punkcie, skupiając uwagę modlących się na istocie zbawienia. Czasem krucyfiksy z belki tęczowej imponują rozmiarami, jak siedemnastowieczny krucyfiks z królewieckiego warsztatu Izaaka Rigi z olsztyńskiej konkatedry. Przyczyna jest oczywista, musiały być dobrze widoczne z poziomu posadzki dla każdego, kto przyszedł pomodlić się w kościelnej nawie.

 
Krucyfiks na belce tęczowej sanktuarium w Krośnie
 
Grupa Ukrzyżowania z kościoła w Klewkach

 Jak jednak granica święte- najświętsze została zaznaczona, gdy w kościelnej przestrzeni brak belki tęczowej. W wielu miejscach sam łuk tęczowy uzyskuje wówczas podkreśloną polichromiami symbolikę, koncentrującą się na temacie Chrystusa i jego ofiary, oraz Słowa Bożego jako drogi kierującej nasze kroki ku zbawieniu. Przeanalizujmy to na dwóch przykładach.
 Łuk tęczowy z kościoła św. Kosmy i Damiana w Świątkach ma pas dekoracyjnych polichromii na podbiciu, gdzie wśród zgeometryzowanych pasów dekoracji, oddzielonych przedstawieniami anielskich głów widnieją przedstawienia symboliczne, kolejno od prawej strony: gołąb z krzyżem z pętlą na górze, czyli tzw. crux ansata, pelikan karmiący pisklęta, dwa gołębie pijące z fontanny i spinający kompozycyjnie całość orzeł z kolejnym crux ansata. Crux ansata już w kościele koptyjskim był symbolem życia wiecznego, otrzymywanego dzięki ofierze Jezusa. Charakterystyczna pętla na górze to wszak symbol doskonałości, bez początku i bez końca. Pelikan karmiący pisklęta krwią z własnej piersi to następny symbol chrystologiczny wskazujący na ofiarę Bożego Syna, która dopełniła się dzięki jego krwi. Gołębie pijące z fontanny, z kolei, symbolizują ludzkie dusze napojone nauką Kościoła. Podsumowując, cały łuk tęczowy naprowadzać ma wierzących na historię zbawienia poprzez ofiarę Chrystusa i dzięki Słowu Bożemu.

Łuk tęczowy w kościele św. Kosmy i Damiana w Świątkach
 

Drugim przykładem do analizy jest podniebienie łuku tęczowego z kościoła św. Mateusza Apostoła w Różynce. Znajdziemy tam wizerunek Baranka Bożego, chrystogramy, krzyż z symbolami eucharystycznymi i literami Alfa i Omega oraz modlące się anioły. Centralne miejsce zajmuje chrystogram IHS, wskazując na szczególne miejsce Chrystusa w historii zbawienia. Baranek Boży, podpisany „Agnus Dei” (Baranek Boży), jest widomym znakiem Chrystusa zmartwychwstałego. Jego odpowiednikiem po drugiej stronie jest krzyż, z kielichem eucharystycznym i kłosami zboża u podnóża, oraz z literami alfa i omega, nawiązującymi do słów Chrystusa „Jam Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec” (Ap 22,13). Przypominają one, że wszystkie rzeczy mają swój początek i koniec w Bogu. To przedstawienie podpisane zostało „Sanctus”. Podobnie jak w Świątkach i tu symbole na łuku odwołują się do ofiary Chrystusa, jako jedynej drogi ku zbawieniu, i jedynemu sposobowi, by symbolicznie przekroczyć granicę sacrum.
 
Łuk tęczowy w kościele św. Mateusza w Różynce

 A czy pas stref świętej i najświętszej bywa zaznaczany i wtedy, gdy prezbiterium kościelne nie zostało wydzielone? Czasami tak. Tak właśnie się stało w kościele św. Katarzyny w Lubominie, gdzie w miejscu umownej granicy stref, na sklepieniu, namalowano pas z uskrzydlonymi symbolami czterech ewangelistów: człowiek (św. Mateusz), lew (św. Marek), orzeł (św. Jan) i cielec (św. Łukasz). Te cztery symbole w centralnym miejscu pasa przedziela tam przedstawienie Baranka Bożego. Tak oto zaznaczone zostało, że symboliczny wstęp do sfery świętości mieć będą Ci, którzy  podążają za Słowem Bożym i jedynie poprzez ofiarę Chrystusa, której symbolem jest właśnie Baranek Boży. Na dole, bezpośrednio pod pasem znajduje się balustrada, dodatkowo wydzielająca część ołtarzową świątyni.
 Tęcza pojawia się w kościelnej symbolice najczęściej w jednej jeszcze scenie, scenie Sądu Ostatecznego. To właśnie na łuku tęczy siedzi apokaliptyczny Chrystus. Przy jego ustach unoszą się: biała lilia oznaczająca łaskę i miecz obosieczny, symbol Bożych wyroków i Bożej sprawiedliwości. Takie właśnie przedstawienie zobaczymy w prezbiterium kaplicy św. Anny we fromborskim szpitalu św. Ducha. Tu Chrystus, otoczony scenkami ukazującymi ludzkie grzechy i przywary, siedzi na tęczy, znaku miłosierdzia i zmartwychwstania,  w trójbarwnej, tęczowej mandorli.
 
Chrystus Sędzia, kaplica św. Anny we Fromborku

 Tęcza od wieków stanowi widomy znak łączności ludzi i bóstw, bądź ludzi i Boga. Jej szczególne miejsce w świątyni nie dziwi zatem wcale, gdyż właśnie tam najpełniej symbolicznie odczuć powinno się łączność Ziemi i Nieba, sfery świętej i najświętszej.
 
Literatura:

Baldock J.:  Symbolika chrześcijańska
Poznań 1994


Biedermann H.: Leksykon symboli
Warszawa 2001

Carr-Gomm S.: Słownik symboli w sztuce
Warszawa 2001


Kobielus S.: Krzyż Chrystusa
Warszawa 2000

Kopaliński W. : Słownik symboli
Warszawa 2006


Lurker M.: Słownik obrazów i symboli biblijnych
Poznań 1989


Tresidder J.: Słownik symboli
Warszawa 2007


Walczak R.: Symbolika i wystrój świątyni chrześcijańskiej
Poznań 2005


Wawrzyniak W.: Sacrum w architekturze
Wrocław 1996













niedziela, 30 sierpnia 2015

Stega Mała - po drodze, przy drodze







Zacznijmy od tego, że dzisiejszy post będzie ze wszech miar egoistyczny. To ja chcę się dowiedzieć czegoś więcej o niezwykłym budynku stojącym na zakręcie w Stedze Małej - tuż przy drodze, po drodze do Górowa Iławeckiego. Wy, moi Drodzy, jesteście tym razem miłym dodatkiem do mojej samotnej podróży.

Kształtny prostopadłościan budowli zadziwia swoją frontową ścianą, udatnie łączącą kamień z cegłą. Całość zwieńczona krenelażem, podzielona arkadkowym fryzem, opaską gzymsów i rytmicznym układem ostrołukowych okien na poziome pasy, sprawia wrażenie jakby to jakaś pamiętająca stare czasy rezydencja przycupnęła na zakręcie, wypatrując nadciągających wrogów i prowadząc strategiczny "monitoring" okolicy.



A tymczasem to na co patrzymy, to zaledwie jeden z folwarcznych budynków zespólu parkowo-pałacowego, który niegdyś znajdował się tutaj, w miejscowości Klein Steegen. Majątek ten po wojnie stał się bazą dla jednego z Państwowych Gospodarstw Rolnych, a obecnie wieś dzieli los wielu podobnych wsi popegeerowskich, opustoszałych i nieco sennych.

Stega Mała (Klein Steegen) do XVII wieku stanowiła jeden majątek ze Stegą Wielką i kilkoma innymi miejscowościami. Te szlacheckie dobra do roku 1838 przechodziły z rąk do rąk, a właścicielami Klein Steegen były kolejno rodziny: von Kottwitz, von Sack, von Kreutzen, von Tettau a w końcu, drogą małżeństwa, von Massow. To właśnie major Anton von Massow pobudował nieistniejący już, kryty szarawym łupkiem, jednopiętrowy, barokowy dwór z mansardowym dachem.

Na początku XIX wieku jako właściciele bądź dzierżawcy Stegi Małej wymieniani byli m.in.: Friedrich Tulke i pani Krieger. Coraz bardziej odczuwalny był jednak brak gospodarza, który poświęciłby energię i fundusze, by znów doprowadzić majątek do rozkwitu. I tak było do roku 1836, gdy dobra Stega Mała z folwarkami Sophienhof, Wilhelmsberg, Louisenhof znalazły się w rękach Carla Friedricha Müllera. Dwa lata później dołączył on do dóbr majątek Stega Wielka z folwarkami Hoppendorf i Gottesgnade. Po ponad 200 latach Stega Mała i Stega Wielka znalazły się znów w tych samych rękach. W roku 1861 rodzina Müllerów otrzymała dziedziczny tytuł szlachecki i odtąd, jako rodzina von Steegen, aż do 1945 roku gospodarzyła w Stedze Małej. A rodzina to była niezwykle barwna. Warto zatem przypomnieć kilku gospodarzy Stegi, zaczynając od Carla Friedricha Müllera (1792-1859), pierwszego pana z rodu gospodarzącego w Stedze.

Carl Friedrich Müller pochodził z Pomorza, a majątku dorobił się poprzez huty. Zaczynał dmuchając szkło i nie mając prawie nic. Potem, w wydzierżawionym majątku Heinrichsbruch, wybudował hutę szkła, w której produkował butelki, eksploatując drewno z okolicznych lasów. Swe produkty wysyłał do Królewca, skąd przywoził stłuczkę szklaną do przetopienia. Po wygaśnięciu dzierżawy Heinrichsbruch, kolejną hutę otworzył w folwarku Gottesgnade, należącym do majątku Stega Wielka. Dzięki wyrobom szklanym Carl dorobił się majątku, który zainwestował w swoją gospodarkę. Do Stegi Małej sprowadził rodziców: Annę Christinę i Johanna Friedricha, miłośnika zwierząt, który w przydworskim sadzie trzymał oswojone sarny i zające. 

W 1858 roku dobra Stega Mała przejął syn Carla Friedricha - Oskar Friedrich Albert Müller (1837-1897), który okazał się świetnym zarządcą. To on, jako pierwszy w okolicy, hodował bydło mleczne, chował też wojskowe konie - remonty, a w jednym ze stawów - karpie. Zagospodarował całe połacie lasu. Oskar też pozostawił opowieści o duchu Stegi, szarej, przyjaznej damie, która pojawiała się w jednym z pomieszczeń dworu, czytała, pracowała a nawet prowadziła konwersacje. Szara dama była widziana i słyszana nie tylko przez pana na Stedze, ale i przez innych mieszkańców dworu.

Oskar zmarł nagle na udar, w dworcowej poczekalni. Z jego odejściem nie mogła się pogodzić, wcześniej radosna i pełna energii, żona - Minna. W roku tragicznej śmierci ojca, majątek, liczący wówczas ponad 1700 hektarów, przejął syn Oskara - Oskar Friedrich Rudolf von Steegen (1873-1918). Niedługo jednak Oskar syn doglądał majątku swoim gospodarskim okiem. Śmierć zabrała go nagle w wieku 45 lat. Miejscowi wspominali jednak długo jakim był wyśmienitym gospodarzem, a w pamięci pozostał widok Oskara przemierzającego okolicę w zaprzęgu, ciągniętym przez 4 piękne konie o charakterystycznych imionach: Kier, Pik, Trefl i Karo.

Krótkie rządy Oskara Friedricha w Stedze przypadły na trudne czasy, Na początku XX wieku okolice nawiedziła plaga brudnicy mniszki, która spowodowała konieczność wycinki znacznych połaci lasu. Gwałtowne burze śnieżne, powaliły dalszą część lasu. Do transportu wycinanych drzew Oskar wybudował nawet prywatną kolejkę. 

Niezwykła inicjatywą Oskara była również budowa w latach 1902-1903 ponad dwumetrowej wysokości ogrodzenia dla zwierząt, obejmującego teren około 4 tysięcy morg. Tam, ragnąc wyhodować stado idealne, sprowadził jelenie: 5 byków i 2 łanie ze Spały. Dla odświeżenia krwi kolejne zwierzęta sprowadzał z Puszczy Rominckiej. Do 1920 roku stado zwierzyny płowej w Stedze liczyło ok 120 sztuk. Gdy jednak zniszczone ogrodzenie wymagało kosztownej naprawy, zwierzęta rozpierzchły się po okolicznych lasach. 

Za Oskara do Stegi dotarła nowoczesność. W 1901 roku zainstalowano telefon, a w 1912 w dworze zapalono pierwsze elektryczne światło. Oskar pobudował też nowoczesne budynki mieszkalne i gospodarcze, m.in.: stajnie dla koni pociagowych, zaprzęgowych i pod wierzch, tzw. zameczek myśliwski i leśniczówkę. Był rodzinną legendą, nie tylko pomnożył majątek, ale też w wieku 32 lat wybrał się na ekspedycję polarną, z której przywiózł ustrzelonego niedźwiedzia polarnego. Wypreparowany niedźwiedź stanął w holu w Stedze, wzbudzając zrozumiałe zainteresowanie gości. W 1914 roku Oskar stanął na czele oddziału kirasjerów, a za udział w kampanii wojennej otrzymał Krzyż Żelazny. Potem służył m.in.: w Tylży i w Giżycku. 

Po przedczesnej śmierci Oskara, w trudnych czasach po I wojnie światowej, rządy w majątku przejęła Susanne Klara Magdalena von Steegen (z domu Zitzewitz, 1978-1945), jego żona. Gospodarowała dzielnie, wychowując przy tym trójkę niepełnoletnich dzieci. Ciężka to była próba, ale obowiązkowa, pracowita, pobożna i praktyczna Susanne sprostała temu wyzwaniu, choć wykorzystała wówczas rodzinny fundusz rezerwowy i musiała sprzedać część dóbr. Susanne spotkała okrutna śmierć w kwietniu 1945 roku na Pomorzu.

Ostatnim przedwojennym właścicielem dóbr Stega Mała był Otto Oskar von Steegen, zwany Ottokarem (1906-1970), najstarszy syn Oskara Friedricha Rudolfa i Susanne, który przejął majątek w roku 1929 roku. Inteligentny i utalentowany pan na Stedze pisał, rysował i muzykował. Był zapalonym myśliwym. Ranny w czasie wojny, został zakwalifikowany jako niezdolny do dalszej służby wojskowej. Zmarł w 1970 roku w Bad Schwartau.

Teraz wielu kierowców zwalnia na zakręcie w Stedze Małej, powód jest jednak prozaiczny... remont drogi. Ja jednak mam nadzieję, że Wy podążając w stronę Górowa Iławeckiego i mijając kamienno-ceglanego folwarcznego "strażnika" na zakręcie, pomyślicie o radzącej sobie z przeciwnościami losu Susanne von Steegen, czy o Johannie Friedrichu i jego oswojonych zającach w przydworskim sadzie. Aby Waszą podróż w przeszłość uczynić bardziej namacalną, zapraszam na stronę potomka rodziny von Steegenów, Carla Friedricha, który zamieścił na niej rodzinne fotografie sprzed lat i którego opisy były bezcennym źródłem pzy pisaniu tego krótkiego posta (www.skomand.jimdo.com/bildergalerie/).

Dojazd: obiekt znajduje się na zakręcie, tuż przy drodze do Górowa Iławeckiego z miejscowości Lelkowo, nie sposób go przeoczyć; można zrobić sobie również wycieczkę rowerową z Górowa do Stegi (to zaledwie 14 km. mało ruchliwą, asfaltową drogą);

Postój: jadąc drogą do Górowa, minąwszy budynek, po prawej stronie, tuż obok sklepu, można zaparkować zarówno samochód osobowy, jak i większy pojazd;

Rekomendacja: dobrze zatrzymać się tu na chwil kilka przy okazji wyprawy w kierunku Górowa Iławeckiego, budynek ma zamurowane otwory okienne i drzwiowe na parterze, nie nadaje się do eksploracji, ale warto obejść go dookoła, zrobić zdjęcia i.... zapamiętać, dopóki jeszcze istnieje (3/6);

Uwaga: chcąc obejść obiekt warto mieć na nogach dobre, sportowe buty i uważać na dziury i nierówności terenu (dobrze się domyślacie, nie uważałam), uważać trzeba również na osy lub szerszenie (nie sprawdzałam, kto jest lokatorem 2 pokaźnych gniazd pod gzymsem, miłość do zabytków i chęć dzielenia się wiedzą też ma swoje granice); obejście wkoło tylko dla miłośników mocnego "uścisków" pokrzyw.










poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Kościoły niebem zasklepione




  

  Pamiętam moje pierwsze przewodnickie praktyki. Jako „świeżo upieczona” Warmiaczka pełna niepokoju oczekiwałam pierwszego krajoznawczego wyzwania. Już nie wiem dlaczego do opracowania wybrałam kościół w Okartowie, może dlatego, że był mi on równie nieznany jak reszta obiektów, po których nasza mała grupka przyszłych przewodników miała oprowadzać swoich kolegów, równie przejętych swą rolą zwiedzających. Wtulony między drogi a jeziora, z zewnątrz niepozorny: jasny korpus i masywna, ciemna, oszalowana drewnem wieża, a w środku…

  Weszłam do wnętrza i „sklepienie niebieskie” z hukiem spadło mi na głowę. Szczerze mówiąc, nie było to „sklepienie niebieskie” ale błękitny strop i nie spadł, ale nieczuły na moje zachwyty tkwił nieruchomo nad nawą. Błękitne wici, kwiaty, misterne, koronkowe, oplatają go niczym sieć. Dopiero po chwili dostrzegamy medaliony ze znakami zodiaku w prezbiterium, kasetony w nawie, gdzie zaplątane w roślinne wygibasy przycupnęły a to żaglówka, a to wiatrak, a to błękitny ptak Są i pasy z biblijnymi cytatami po niemiecku. Polichromie te obejmujące i empory, i słupy je podtrzymujące, a nawet drewniane żyrandole (tym razem w tonach brązowawo-żółtych), powstały w latach 20. XX wieku, w czasie gdy kościół w Eckersbergu (Okartowo) podnosił się z wojennych zniszczeń. Warto wejść na empory i poszukać słynnego w naszym małym, lokalnym świecie wizerunku konia Jakuba, który tyle lat po fakcie ciągle chwali się w podpisie, że przywiózł większość kamieni na budowę kościoła.

  Nie pamiętam, jak spełniłam się w roli przewodnika po okartowskim kościele, ale cały czas mam w pamięci mój zachwyt i zaskoczenie po wejściu do tej świątyni. Jeśli nigdy nie byłeś w Okartowie, pojedź tam, zamknij oczy i poproś kogoś, żeby Cię wprowadził do wnętrza. Potem skieruj wzrok ku sklepieniu, gwarantuję, że żadne zdjęcie nie oddaje tego widoku.

  Od tego czasu zawsze patrzę do góry, zwiedzając kościoły i kaplice, ale Okartowo będzie moją pierwszą „podniebną” miłością .

  Zastanawialiście się kiedyś skąd pochodzi słowo „sklepienie”? Od słowa „sklepić”- czyli zamykać od góry. W budynkach sakralnych pełni rolę wyjątkową, symboliczną. Jest celem drogi chrześcijanina, kresem jego duchowego wznoszenia się w wierze. W kościołach droga symboliczna wiernego rozwija się w dwóch kierunkach: wertykalnym (wznoszenie się z Ziemi – nawy do celu wędrówki-Nieba (sklepienia) i horyzontalnym: od kruchty (niedaleko wejścia umieszczano niegdyś chrzcielnice, bo chrzest, to wszak początek drogi ku zbawieniu), poprzez nawę (ziemską wędrówkę chrześcijanina) do prezbiterium (sacrum, boskiego zwieńczenia ludzkiej wędrówki).

  Między sferą sacrum i profanum, na styku prezbiterium i nawy głównej, znajduje się łuk tęczowy. Tam, na belce tęczowej spinającej ramiona łuku, umieszczany bywa zwykle krucyfiks w asyście Matki Bożej i św. Jana. Wielobarwna tęcza, łuk łączący niebo z ziemią, od dawien dawna była symbolem przymierza między Bogiem a ludźmi, przymierza usankcjonowanego słowami Biblii, opisującej tęczę jako znak umowy między Bogiem a Noem. Do sfery sacrum wejść można symbolicznie jedynie pod belką tęczową, czyli poprzez ofiarę Chrystusa.

  Symbolika horyzontalna sprawia, iż często w dekoracjach malarskich między żebrami sklepiennymi pojawiają się gwiazdy a polichromie z upodobaniem nawiązują do barw nieba. Sklepienia roją się od chmur, aniołów, ptaków i są swoistym Niebem na Ziemi, Niebem do którego każdy chrześcijanin powinien dążyć w swojej ziemskiej wędrówce.

  Jeśli miałabym zrobić listę 20 obiektów sakralnych z moimi „ulubionymi” sklepieniami i stropami z województwa warmińsko-mazurskiego, takie osobiste „Sklepienne TOP 20” (w przypadkowej kolejności) to musiałabym wymienić:

1) Kościół św. Bartłomieja w Jezioranach
Tych gotyckich, ceglanych koronek żeber nie da się z niczym porównać. Oko błądzi od jednego wzoru do drugiego. Uczta estetyczna i podziw dla budowniczych!


2) Kaplicę zamku krzyżackiego w Nidzicy
Maleńka, ciemna, nastrojowa. Pod stopami oryginalna posadzka a nad głową przycupnęły nieporadne, konturowe anioły w otoczeniu roślinnych wici. Piękno sprzed wieków.


3) Kaplicę zamkową w Lidzbarku Warmińskim
Jak to się na historii sztuki mawiało „kokoroko” w pełnym rozkwicie. Jasne, kremowe pola sklepień wypełniają złocone, ozdobne anioły i wici roślinne rodem z rokokowych wzorników. Sklepienia są swoistą „wariacją” na temat sklepień gwiaździstych, których żebra spływają w smukłych wiązkach ku ścianom. Ponad naszymi głowami unoszą się jeszcze trójwymiarowe, złocone anielskie główki autorstwa Christiana Bernarda Schmidta i kartusze ze złoconymi herbami biskupa Adama Grabowskiego i herbem Warmii.


4) Kościół św. Mikołaja w Sętalu
Neogotyckie morze błękitu, nieco przytłumionego i przyszarzałego, podkreślonego czasem pasami żółci spływającymi ku granitowym filarom. Wokół żeber gwiazdy sklepiennej w prezbiterium - ławica złotych gwiazdek. Spojrzenie w górę jest jak żegluga po bezkresie niebieskości.


5) Bazylikę św. Jerzego w Kętrzynie
Ten imponujących rozmiarów kościół pokrywają zadziwiające czystymi połaciami bieli sklepienia kryształowe mistrza Matza z Gdańska (ukończone w 1515 roku). Z zewnątrz czerwona, obronna, masywna bryła, w środku – biel i struktury kryształu, układające się w gwiazdy, uspokajają oko, sprzyjają skupieniu, zabierają na wędrówkę poza tu i teraz.


6) Sanktuarium w Świętej Lipce
O tym napisano już wiele, ale jeżdżąc tam wiele w roku za każdym razem znajduję coś nowego: a to Mojżesza na chmurze, a to uwagę przyciągnie iluzjonistyczna kopuła czy autoportret twórcy tego niezwykłego zespołu malarskiego. Dlatego zawsze podczas prezentacji organowej, gdy grupy turystów wypatrują ruchomych figur prospektu organowego, ja odbywam „podniebne” wędrówki z Maciejem Janem Mayerem, artystą którego świętolipskie polichromie kosztowały życie (spadł z rusztowania malując sklepienie obejścia sanktuarium).


7) Bazylikę Archikatedralną Wniebowzięcia NMP i św. Andrzeja we Fromborku
Ośmioramienne gwiaździste sklepienie z żebrem przewodnim w nawie głównej sąsiaduje tu z sześcioramiennymi gwiazdami w nawach bocznych. Ja zawsze zmierzam do długiego prezbiterium, gdzie pod gotyckie sklepienie dekorowane polichromowanymi, ażurowymi wiciami podwieszone są, przypominające wielkie pompony, kapelusze kardynalskie biskupów i kanoników warmińskich i jedna papieska tiara Piusa II, czyli Eneasza Sylwiusza Piccolominiego, jedynego warmińskiego biskupa, który w 1458 roku został papieżem.


8) Kościół św. Jana Ewangelisty i Opatrzności Bożej w Bartągu
Uroki kontrastu: nad prezbiterium odcinająca się ostro od podłoża koronkowa siatka ceglanych, dalekich od ideału żeber a nad nawą główną barokowa polichromia z XVIII wieku: na błękitnym, rozgwieżdżonym niebie pękate zakrętasy chmur z pyzatymi aniołkami. Granicę między tymi dwoma światami wyznacza łuk tęczowy z krucyfiksem w mandorli z narzędzi męki Pańskiej.


9) Kościół św. Marii Magdaleny we Wrzesinie
Kościół z XVIII-wieczną polichromią przedstawiającą otoczone anielskim morzem w oceanie ciemnego błękitu: św. Apolonię, św. Marię Magdalenę (obie ubrane w dworskie suknie), Świętą Rodzinę i Trójcę Przenajświętszą oraz postaci 4 ewangelistów w rogach.


10) Kościół św. Jana Chrzciciela w Lubawie
Kolorowy zawrót głowy z XVII wieku. Nawę pokrywa manierystyczny, kasetonowy, bogato polichromowany strop z ponad 100 wizerunkami ewangelistów, świętych, apostołami, scenami ze Starego i Nowego Testamentu, scenami symbolicznymi i ozdobnymi motywami roślinnymi. Na skrzyżowaniach pasów między kasetonami, niczym rodzynki w cieście, uszeregowane jak żołnierze, tkwią złocone i srebrzone drewniane rozety. Wielobarwny chaos w okowach geometrii.


11) Kaplicę św. Anny na zamku w Olsztynie
Nie pytajcie mnie dlaczego, jest tam magia. Malutkie, dwuprzęsłowe wnętrze, jedno przęsło sklepienia zwykle zalane światłem, drugie tonące w mroku, biała i niebiała zarazem siatka sklepienia, i światło przesączające się wieczorami przez współczesny witraż autorstwa Mai Świeżawskiej – Roqueplo. Malując ciepłe wzory na ścianach dopełnia wrażenia, że uczestniczymy w jakiejś niezwykłej tajemnicy.


12) Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Rychnowie
Piękne w swojej prostocie i niedoskonałości barokowe polichromie można oglądać i w oryginalnym kościółku w Rychnowie, i w jego kopii w Parku Etnograficznym Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku. A czegóż tam nie ma: i anioły, i kartusze, a w scenie Grzechu Pierworodnego w Raju artysta umieścił m.in.: bociana, pawia, wiewiórkę, słonia (nieco mniejszego od bociana) a nawet … jednorożca.


13) Kościół św. Jana Chrzciciela w Ornecie
Niezwykła pod różnymi względami ornecka świątynia może się pochwalić zróżnicowanym zespołem polichromii z rozmaitych okresów dziejowych. Nad nawą główną, niedaleko prezbiterium, w okrągłym otworze sklepiennym znajduje się płaskorzeźbiona ścięta głowa św. Jana Chrzciciela, patrona świątyni. Co jakiś czas rytm ceglanych żeber przełamuje okrągłe pole ze złoconą płaskorzeźbioną gwiazdką na błękitnym tle. Na gotyckich wysklepkach uwagę przykuwają tajemnicze Tutivillusy z szeroko otwartymi ustami (nie zdradzę co/kto to, przeczytajcie sami w artykule niezłomnej tropicielki regionalnych tajemnic, Izabeli Treutle: http://www.gazeta.mazury.pl/main/gdzie-diabel-mowi-dobranoc.html).


14) Dawny kościół ewangelicki (obecnie cerkiew greckokatolicka) w Górowie Iławeckim
Miłośnicy sztuki trafiają tam głównie, by podziwiać niezwykły ikonostas z lat 80. XX wieku, zaprojektowany i namalowany przez Jerzego Nowosielskiego. Dopiero gdy wzniesiemy wzrok do góry zadziwi nas drewniany, barokowy strop pokryty polichromią. Ponad 400 m2 ze scenami biblijnymi w ozdobnych ramach na szarym, ciemnym tle wypełnionym roślinną plecionką. Strop można „czytać jak książkę” i to czytać godzinami. Tu widzimy Sąd Ostateczny z Chrystusem siedzącym na tęczy a opierającym nogi na ziemskim globie, tu scenę przejścia przez Morze Czerwone, tu Sodoma i Gomora, a tu Potop, tu Chrzest w Jordanie, a tu Ostatnia Wieczerza. W samych rogach przycupnęli ewangeliści.


15) Kościół św. Jana Chrzciciela w Jonkowie
Niezwykły kościół, w którym odległa historia miesza się z dziejami bardziej współczesnej przebudowy świątyni według projektu Fritza Heitmanna (tuż przed I wojną światową). Polichromia stropu odwzorowuje te przemiany. Najbardziej zwraca uwagę błekitnawo- szara płaszczyzna drewnianego stropu nad obecną nawą główną z zaplątanymi w roślinne sploty owocami, kwiatami, aniołami, świętymi i sceną koronacji Matki Bożej. Wyszukiwanie przedstawień i identyfikacja świętych może być wspaniałą przygodą.


16) Kościół Ewangelicko-Augsburski w Mikołajkach
Ewangelicka powściągliwość i elegancja. Kasetony, rytmika, czystość, oddech, błękit, uspokojenie.


17) Kościół Ewangelicko-Augsburski w Sorkwitach
Kto tam raz zagości nigdy nie zapomni trójwymiarowych, polichromowanych stóp Chrystusa wystających ze sklepienia w scenie Wniebowstąpienia.


18) Kościół św. Marii Magdaleny w Lutrach
Znawcy regionu pewnie się zdziwią, że na liście zagościł ten właśnie kościół. Ale dla mnie jest to kwintesencja tego, czym jest nasz porośnięty gęstymi lasami i pokryty mozaiką jezior, region. „Młode” wiekiem polichromie w Lutrach z motywami poroży, pięknie współgrają w kościele z wykonanymi z poroży właśnie żyrandolami. I nie zrozumcie mnie źle, nie jestem zwolennikiem polowań, ale nie da się zaprzeczyć, że stanowią one część naszej historii i teraźniejszości. Gdzież bowiem były ulubione tereny łowieckie np. cesarza Wilhelma II?


19) Kościół św. Józefa Rzemieślnika w Kobułtach
Nic na to nie poradzę, że jestem „chora na neogotyk” a ten jest wyjątkowo piękny w Kobułtach. Jasne sklepienie gwiaździste, pastelowe polichromie geometryczno-roślinne, przypominające nieco ludowe hafty, podkreślają tu jeszcze strzelistość świątyni a błękitna gwiazda sklepienia prezbiterium usiana jest mniejszymi, złotymi gwiazdkami.


I na koniec oczywiście…


20) Kościół Niepokalanego Serca NMP w Okartowie
Lista ta jest, siłą rzeczy, wybiórcza i bardzo osobista. A jakie są Wasze sklepienne podróże na Warmii i Mazurach? Podzielcie się, chętnie odbędę kolejną „podniebną wyprawę”.
1a) Kościół św. Bartłomieja w Jezioranach 

1b) Kościół św. Bartłomieja w Jezioranach


2. Anioły na sklepieniu zamkowej kaplicy w Nidzicy
2). Kaplica zamkowa w Nidzicy

3) Kaplica zamkowa w Lidzbarku Warmińskim



4). Kościół w Sętalu
5a) Bazylika w Kętrzynie
5b) Bazylika w Kętrzynie
6) Autoportret Macieja Jana Mayera w Świętej Lipce (pierwszy od prawej z błękitnym szalem)
6) Iluzjonistyczna kopuła na świętolipskim sklepieniu

6) Mojżesz na sklepieniu sanktuarium w Świętej Lipce
7) Prezbiterium z podwieszonymi kardynalskimi kapeluszami w archikatedrze we Fromborku



7) Nawa główna archikatedry we Fromborku
8) Strop nawy głównej kościoła w Bartągu
9) Kościół we Wrzesinie
10) Kościół św. Jana Chrzciciela w Lubawie
11a) Kaplica św. Anny na zamku w Olsztynie
11b) Kaplica św. Anny na zamku w Olsztynie
12) Kościół w Rychnowie
13) Sklepienie nawy głównej kościoła w Ornecie
13) Tutivillusy z Ornety
14) Chrzest w Jordanie z Górowa Iławeckiego


14) Fragment Sądu Ostatecznego z Górowa Iławeckiego
15a) Kościół w Jonkowie
15b) Kościół w Jonkowie

16) Kościół w Mikołajkach
17) Kościół w Sorkwitach
18) Kościół w Lutrach

19) Prezbiterium kościoła w Kobułtach

19) Nawa główna kościoła w Kobułtach
20) Okartowo
20) Wnętrze kościoła w Okartowie

20) Koń Jakub z Okartowa